Ray Kurzweil to amerykański naukowiec, informatyk, pisarz i futurolog, propagator idei transhumanizmu. Jest dyrektorem inżynierii w Google, razem z inżynierami Google’a buduje sztuczną inteligencję na podstawie własnego modelu kory nowej. W swoim siedemdziesięcioletnim życiu stworzył kilka interesujących urządzeń, między innymi maszynę, która czyta niewidomym teksty (tak zaczęła się jego przyjaźń ze Steve Wonderem) oraz elektroniczny syntezator dźwięków, który odtwarza dźwięki tak wiernie, że specjaliści testujący urządzenie nie byli w stanie odróżnić dźwięku prawdziwego fortepianu od tego, który wygenerowała maszyna Kurzweila (nazwana Kurzweil K250). Założył i sprzedał z dużym zyskiem kilka firm, napisał również parę książek. W tym najbardziej znaną: „Nadchodzi osobliwość”. Osobliwość to idea łączenia się człowieka z maszynami. Swoistej fuzji, która da nam nieśmiertelność.
Osobliwość nadejdzie w 2045 roku i Kurzweil bardzo chce dotrwać do tego czasu. Braknie mu wtedy raptem 3 lata do setki… Dlatego, żeby zwiększyć swoje szanse na dożycie czasów, gdy nieśmiertelność i wieczna młodość będą możliwe dzięki nanobotom, każdego dnia naukowiec łyka ogromne ilości suplementów. Kiedyś było to 250, teraz różne źródła podają różne liczby, ale generalnie oscylują one koło 100. Mają one opóźnić procesy starzenia się jego organizmu.
Kiedy pierwszy raz usłyszałam o tym, pomyślałam: „O, ktoś łyka więcej suplementów niż ja. I tak samo marzy mu się nieśmiertelność.” Z ciekawości przejrzałam jego listę – prawie nic się nie pokrywa. Dlatego, że ja bazuję na ziołowych preparatach ajurwedyjskich. Biorę też dużo mniej kapsułek dziennie niż Kurzweil. Oczywiście wiem, że nieśmiertelności nie osiągnę w ten sposób, natomiast wierzę, że mogę utrzymać się dzięki nim w dobrym zdrowiu na długie lata, a także spowolnić procesy starzenia się. I nie tylko wierzę – widzę efekty. To działa.
Z ajurwedą – indyjską medycyną zetknęłam się jakieś siedemnaście lat temu. Byłam bardzo zaangażowana w jogę i ajurweda była naturalną kolejnością rzeczy. Poznałam doktora Partapa Chauhana, który jest uznanym autorytetem w tej dziedzinie i świetnym ajurwedyjskim lekarzem. Po jego warsztatach i wykładach byłam tak przekonana do ajurwedy, że kiedy w drugiej ciąży hemoglobina spadła mi do poziomu 10,6 g/dl, a lekarz zalecił jak w pierwszej ciąży preparat żelaza, zwróciłam się do Jiva Ayurveda – kliniki doktora Partapa – po zioła, które poprawią moje wyniki krwi. Widziałam po pierwszej ciąży, że żelazo nie pomaga. Dostałam dwumiesięczną kurację ziołową z Indii. Kiedy po dwóch tygodniach przyjmowania ziół zrobiłam badania, okazało się, że hemoglobina skoczyła do poziomu 12,2 g/dl. Byłam w szoku. Zioła miały też wzmocnić mój organizm i wpłynąć korzystnie na budujące się tkanki dziecka. Efekt z perspektywy 11 lat: mój syn, oprócz okresowych katarków i rotawirusa, nie chorował. I nigdy nie przyjmował antybiotyków.
Od początku byłam bardzo zaangażowana w promowanie ajurwedy – dziś już jest znana wielu osobom, nawet popularne marki kosmetyczne wypuszczają produkty, w których nazwie pojawia się ajurweda. Jednak naście lat temu była to nazwa nic nikomu nie mówiąca. Pierwsza wydana w Polsce książka ajurwedzie poszła na przemiał (wydana przeze mnie kilka lat później “Joga i ajurweda. Przewodnik dla współczesnego człowieka” sprzedała się cała, a niedawno pojawiło się nowe wydanie nakładem wydawnictwa Galaktyka). Udało mi się opublikować kilka artykułów o ajurwedzie, przez kilka lat byłam też „ghost writerem” doktora Partapa – opracowywałam jego teksty do rubryki w Zwierciadle.
Wtedy zagłębiłam się w temat jeszcze bardziej. Zaczęłam też testować inne ajurwedyjskie specyfiki. Odkryłam sklep, w którym można zamówić chyba wszystkie dostępne ziołowe preparaty. Kiedy przychodzi przesyłka z Indii, cieszę się dużo bardziej niż gdy przychodzi przesyłka z Zalando z upatrzonymi tam na przecenie butami. Po prostu zioła kojarzą mi się tylko dobrze – świetnie się po nich czuję, nie wiem, co to choroby (nie pamiętam, kiedy byłam ostatnio przeziębiona albo kiedy bolała mnie głowa), lubię też ich zapach i smak.
Po latach doświadczeń (ostatnio znajomy urodzony i wychowany w Kerali – kolebce ajurwedy, zapytał mnie, jakie zioło ajurwedyjskie będzie dobre na jego dolegliwość :-D) mogę polecić z całym przekonaniem ajurwedę – to nie tylko medycyna, to styl życia, który sprawia, że jesteśmy zdrowsi i szczęśliwsi. Ale nawet jeśli ktoś nie chce się w nią zgłębiać, warto zainteresować się ajurwedyjskimi ziołami. Poniżej przedstawiam te, które uważam za absolutne hity.
TRIPHALA
Triphala to mieszanka trzech owoców: Behada (Bibhitaki), Harada (Haritaki) i Amla (Amalaki).
Jej główne działanie to oczyszczanie jelit i regulowanie ich pracy. Likwiduje zaparcia, znosi biegunki, oczyszcza i tonizuje przewód pokarmowy. Łagodzi pracę jelit przy zapaleniu i poprawia stan pacjentów z uchyłkowatością jelita grubego, jest skuteczna w zespole jelita wrażliwego i wrzodziejącym zapaleniu jelita grubego. Działa przeciwwirusowo, przeciwbakteryjnie i przeciwzapalnie. W dobie powszechnych problemów z jelitami, w obliczu coraz lepszego rozumienia znaczenia jelit i bakterii w nich obecnych dla układu immunologicznego i nerwowego – absolutne „MUST EAT”.
Triphalę produkują różne firmy, moje ulubione to kapsułki z Organic India (https://www.indyjskie-recepty.com/ziola-na-zaparcia-biegunki/1374-triphala-organic-india-60-kaps-x-480mg.html) oraz Triphala w płynie, która świetnie się wchłania, ale uwaga: ma specyficzny smak, jest też dość droga (https://www.magiczne-indie.pl/suplementy/2384-triphala-w-plynie-1-litr-ayurvitta-suplement-diety-.html).
ASHWAGANDHA
Ashwagandha nazywana jest indyjskim żeńszeniem. Jest stabilizatorem nastroju, stosowanym jako środek uspokajający, wyciszający i przynoszący zdrowy sen. Podnosi wydolność organizmu na wysiłek fizyczny i zdolność adaptacji w różnego rodzaju stresach. Jest skuteczna w terapii przemęczenia organizmu, impotencji, zaburzeń pamięci. Ma też właściwości odmładzające – zapewnia właściwe odżywienie tkanek, szczególnie mięśni i kości, podtrzymuje właściwe funkcjonowanie gruczołów wydzielana dokrewnego i układu rozrodczego.
Działanie ashwagandhy zostało przebadane klinicznie:
– wykazano wpływ na układ immunologiczny: jej właściwości immunimodulacyjne były badane w serii hematologicznych i serologicznych testów laboratoryjnych, okazało się, że ashwagandha ma znaczący wpływ na wzrost hemoglobiny, erytrocytów i białych krwinek;
– potwierdzono skuteczność działania uspokajającego i antydepresyjnego;
– okazała się skuteczna w terapii ataków lęków i fobii oraz w terapii choroby maniakalno-depresyjnej, psychozy alkoholowej i schizofrenii.
Ja czystą ashwagandhę brałam dawno, przez krótki czas, nie potrzebuję jej aktualnie. Natomiast wiele znanych mi osób, które zmagały się ze stanami depresyjnymi, odczuwały dość szybko poprawę po tym, jak zaczęły ją regularnie przyjmować. W dzisiejszych stresujących szybkich czasach kolejny „MUST EAT” dla wielu osób.
Polecam ashwagandę w kapsułkach Organic India – ze wszystkich znanych mi marek tę cenię najwyżej (https://www.indyjskie-recepty.com/ziola-na-odpornosc/1371-ashwagandha-organic-india-60-kaps-x-400mg.html) oraz ashwagandę w proszku Cosmoveda – także jest bardzo dobrze przyswajalna (https://www.magiczne-indie.pl/ajurwedyjskie-ziola/560-eko-ashwagandha-churna-100g-cosmoveda.html).
NEEM
Neem czyli miodla indyjska jest naturalnym antybiotykiem o szerokim spektrum działania. Działa przeciwzapalnie, przeciwbakteryjnie, przeciwwirusowo, przeciwpasożytniczo, przeciwgrzybiczo (zwalcza 14 rodzajów grzybów). Kapsułki z liści, miękkich gałązek i kwiatów wzmacniają organizm od wewnątrz – sprawdzają się przy infekcjach dróg oddechowych, infekcjach układu moczowego i kandydozie oraz ogólnie wspomagająco układ immunologiczny.
Olej neem stosowany na skórę przyspiesza leczenie ran i owrzodzeń, eliminuje wypryski, odżywia skórę. Jest też bardzo skuteczny w leczeniu grzybicy paznokci (sprawdzone na bliskich, u których żadne maści przeciwgrzybicze nie dawały rady), można też stosować go w stanach zapalnych i grzybicach pochwy. Ma wadę: dziwnie pachnie (ja to lubię, ale nie odważyłabym się spotkać z kimś wysmarowana tym olejem), trzeba też uważać, żeby nie dostał się do oczu, bo bardzo je drażni.
Do łykania polecam Neem Ogranic India (https://www.indyjskie-recepty.com/ziola-na-infekcje/1251-herbal-antibiotic-organic-india-ziolowy-antybiotyk.html), olej kupuję w Little India – jest bardzo tani i bardzo wydajny (http://www.littleindia.pl/neem-oil-100ml.html). Warto też zainteresować się pastą do zębów i szamponami z dodatkiem neem – pasty zapobiegają stanom zapalnym a szampony leczą łupież (https://www.magiczne-indie.pl/pasty-do-zebow/239-pasta-do-zebow-neem-i-granat-150g-himalaya-organique.html, https://www.orientana.pl/product/ajurwedyjski-szampon-wlosow-neem-zielona-herbata/).
SHATAVARI
Shatavari to dziko rosnący w Indiach szparag. Od wieków stosowany tam jako podstawowy lek odmładzający dla kobiet. Reguluje cykl miesiączkowy, wzmacnia owulację, stabilizuje poziom żeńskich hormonów oraz wspomaga funkcjonowanie tarczycy. Łagodzi objawy PMS oraz zmienność nastrojów w różnych fazach cyklu. Odżywia komórki jajowe i zwiększa płodność. Zalecany w każdym okresie życia kobiety: w trakcie dojrzewania, w czasie macierzyństwa i karmienia piersią, przed menopauzą, w trakcie i po. Zwiększa libido i eliminuje suchość pochwy. Ma także zapobiegać rakowi macicy i piersi.
Shatavari – czyste i jako składnik złożonych preparatów dla kobiet – biorę od 8 lat. Aktualnie mam 44 i nie odczuwam żadnych problemów ze strony układu rozrodczego, co potwierdzają zrobione niedawno badania. Usłyszałam w trakcie, że wszystko w środku „mam piękne i zdrowe” i… wciąż mogę rodzić dzieci. 😀 Zamiennie łykam czyste shatavari w kapsułkach (https://www.indyjskie-recepty.com/ziola-dla-kobiet/1376-shatavari-organic-india.html), w postaci proszku – bardzo dobrze się wchłania i lubię jego słodkawy smak (https://www.indyjskie-recepty.com/ziola-dla-kobiet/1376-shatavari-organic-india.html), lub jako preparat złożony Women’s Well Being Organic India (https://www.indyjskie-recepty.com/ziola-dla-kobiet/1250-women-s-well-being-organic-india-dobre-samopoczucie-dla-kobiet.html).
Osiem lat temu moja przygoda z shatavari zaczęła się od przyjmowania preparatu Elevation Plus – reklamowany jest jako środek ujędrniający piersi. I jest to prawda, piersi po kilku tygodniach przyjmowania ładnie się zaokrąglają, ale nie cała – Elevation to nutrikosmetyk, który poprawia też gęstość i nawilżenie skóry. Obecność shatavari sprawia również, że wiele kobiet zauważa uregulowanie cyklu i wzrost libido.
Elevation Plus ma w swoim składzie także ashwagandhę, spirulinę, kozieradkę, estrakty z nasion soi i pszenicy.
Przez kilka lata Elevation był nieobecny na rynku, teraz wrócił. Po dwumiesięcznej kuracji dokupiłam kolejne trzy opakowania – uwielbiam ten preparat. Lubię jego działania i zapach – pachnie kozieradką, którą ja uwielbiam. Prawdopodobnie dlatego, że genetycznie mam wysoki cholesterol, a kozieradka go obniża.
Elevation Plus można kupić tylko w jednym miejscu, bezpośrednio u dystrybutora: http://www.ayurveda-line.pl/elevation-plus.
Gdybym mogła zabrać na bezludną wyspę tylko jeden suplement, postawiona pod ścianą, wybrałabym właśnie Elevation Plus. Czuję i widzę jego zbawienny wpływ na mój biust, skórę i samopoczucie. Co prawda na bezludnej wyspie miałabym problem z rozładowaniem libido, ale miałabym pewność, że odnaleziona po latach, byłabym wciąż w niezłej formie. 😀
Link do sklepu: http://www.ayurveda-line.pl/prepearaty-ziolowe-ayurveda
One Comment Add yours